Gdy zobaczyłam,
że ArtPiaskownica wznowiła swoją działalność wiedziałam,
że to szansa dla mnie żeby ruszyć z miejsca
i wreszcie zmierzyć się z czymś nowym.
że to szansa dla mnie żeby ruszyć z miejsca
i wreszcie zmierzyć się z czymś nowym.
W zeszłym miesiącu natłok pracy był zbyt duży,
by poddać się wyzwaniu,
ale teraz gdy zaczęły się wakacje, nie ma już wymówek :)
Zdecydowałam się spróbować z junk journalem,
choć nie jestem do końca pewna
czy zrobiłam to dobrze.
Użyłam starych kartek, przykurzonych na brzegach
oraz papierów scrapowych, które zostały z innych projektów.
Niektóre kartki potraktowałam dodatkowo kawą i herbatą.
Okładkę wzięłam ze starej książki.
Schody zaczęły się gdy chciałam połączyć kartki z okładką,
a moje narzędzia nie mogły się przebić!
Niepołączone kartki z okładką leżały odłogiem chyba dwa tygodnie,
dopiero w tym tygodniu metodą prób i błędów udało mi się je połączyć, ale na tworzenie zabrakło weny.
Dopiero dzisiaj w nocy pojawiły się jakieś pomysły.
Chciałabym co prawda popróbować jeszcze z mediami,
ale nie mam nic w domu.
Może się rozejrzę w okolicy za jakimiś tuszami, gesso, maskami itp.
Stron do uzupełniania mam tam jeszcze całe mnóstwo,
więc będzie pole do popisu :)
Okładka na żywo prezentuje się lepiej :)
Powstała jako ostatnia.
Pierwsza strona zawiera konieczny warunek wyzwania artPiaskownicy,
czyli zasuszony kwiatek (a nawet 3).
To moja ulubiona strona, zależało mi na tym
by w jakikolwiek sposób obie strony ze sobą korespondowały
i chyba się udało.
Trzecia nie wyszła tak jak chciałam.
Już wiem, że wolę jednak papier targany
i nie do końca "poukładany".
Swój junk journal zgłaszam na wyzwanie artPiaskownicy